wtorek, 12 maja 2015

Historia tatuażu krok po kroku, cz. 2

Nie myślcie sobie, że tatuaże to tylko czarno-białe obrazki na ciałach ludzi. Odgrywały one bardzo dużą rolę podczas różnego rodzaju rytuałów i tradycji. I tak np. na Borneo tatuaże były raczej kobiecą działką, bo noszone na przedramionach oznaczały ich indywidualne umiejętności. Noszone wokół nadgarstków i/lub palców miały an celu odpędzenia wszelkich chorób. Natomiast w Saksonii „modne” było tatuowanie rodowego herbu (jako przynależność społeczna).
Wkrótce nastały czasy średniowiecza. Jeśli pilnie uczyliście się historii lub języka polskiego, to wiecie, że do tej pory jest to najdłuższa era w dziejach ludzkości. Wiąże się ona również z najróżniejszymi przesądami – mniej lub bardziej niedorzecznymi. Oczywiście nie ominęły one również sztuki tatuażu. Co raz powszechniejsze stały się wierzenia, że posiadanie tatuaży oznacza bratanie się z czarną magią czy siłami zła. Rzecz jasna w tamtych czasach było to absolutnie niedopuszczalne i musiało natychmiast spotkać się z należytą karą. Zwykle szli na łatwiznę i wrzucali ludzi na stos. Taaaak, średniowieczni ludzie nie należeli do tych najbardziej kreatywnych…
                Ale nie smućcie się, bo jak można dziś zauważyć, niedługo tatuaż powrócił do naszej kultury (i nie tylko) niczym bumerang z drzewa kauczukowego. A stało się to za sprawą pewnego brytyjskiego żeglarza i odkrywcy nazwiskiem William Dampher. W 1691 roku sprowadził do Londynu pewnego Polinezyjczyka. Jednak najprawdopodobniej ów przybysz miał za mało tatuaży, bo historia nie chce powiedzieć nic więcej na jego temat.
Polinezyjczyk Omai
Za to o wiele więcej możemy dowiedzieć się o innym ważnym wydarzeniu. Otóż niecały wiek później (a dokładnie w roku 1769) kapitan James Cook trafił na ślad kolejnego Polinezyjczyka, Omaia. Dzięki niemu uczestnicy wyprawy Cooka poznali tajniki sztuki tatuażu a w języku angielskim zagościło nowe słowo. Ciało Omaia sprawiło, że tatuaż na nowo zagościł wśród ludzi z wyższych sfer.
Wkrótce została opatentowana pierwsza maszynka do tatuażu. Ta swego rodzaju rewolucja miała miejsce w Stanach Zjednoczonych, pod koniec XIX wieku. Tym pomysłowym człekiem okazał się być Samuel O’Reilly. Dlaczego napisałam wcześniej rewolucja? Cóż, wynalazek ten sprawił, że tatuaż stał się bardziej dostępny dla społeczeństwa. Do tej pory był on wykonywany ręcznie i w bardzo powolnym tempie. Szybsze wbijanie igły w skórę znacznie zmniejszało ból towarzyszący człowiekowi podczas procesu. To przełomowe wydarzenie bardzo rozwinęło sztukę tatuażu. Obecność maszynki pozwoliła artystom na bardziej skomplikowane wzory i co ważne, również wielokolorowe.
projekt maszynki Samula O'Reilly'ego
„Chwilo! Trwaj wiecznie, jesteś piękna!” mawiał kiedyś Faust. Swoją drogą, polecam twórczość Goethego. Wracając do tematu. Tatuaż znów spotkał się z ciemną stroną sławy. Kiedy od czasów Cooka szczególnym zainteresowaniem cieszył się wśród morskich wilków, pomysł kolejny raz podchwycili więźniowie. Pozycja społeczna była wówczas znacznie ważniejsza od umiejętności myślenia, dlatego arystokracja szybko zrezygnowała z tej formy zdobienia ciała.
Nagle właściciele tatuaży, kiedyś podziwiani przez tłumy, znaleźli swoje miejsce w cyrkach i na pokazach dziwolągów. Społeczeństwo bezdyskusyjnie orzekło, że tatuaż jest absolutnie niedopuszczalny, a każda osoba będąca w ich posiadaniu musi liczyć się z powszechnym potępieniem.
Od tamtego czasu do wielu wzorów zostały dopisane konkretne znaczenia (np. łzy i róże), niekoniecznie przywodzące na myśl miłe skojarzenia. Niektóre tatuaże były przeznaczone dla osób popełniające konkretne „zbrodnie”. I tak posiadanie tatuażu stało się świetnym powodem do wstydu.

Johnny Depp w filmie "Beksa" (gorąco polecam!)
Dziś, pomimo wciąż żywych stereotypów, świat jest o wiele łaskawszy dla sztuki tatuażu. Różnokolorowe wzory zdobią ciała ludzi bez względu na ich pozycję społeczną czy zawód. Tatuują się lekarze, nauczyciele, mundurowi, uczniowie/studenci. Dla wielu z nich mają one szczególne znaczenie. Często opowiadają historię np. zmarłej osoby lub ważnego wydarzenia, które miało miejsce w ich życiu. Czasami  jest to tylko pretekst do zwrócenia na siebie uwagi lub efekt wszechobecnej mody, z czym niedawno mieliśmy do czynienia. Najważniejsze, żeby decyzja była dobrze przemyślana. Pamiętajcie, że tatuaże towarzyszą nam przez całe życie a nawet dłużej. ;)
współczesny tatuaż;
Muzeum Tatuażu w Amsterdamie


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz